Od razu zaznaczę,że nie jest to post sponsorowany – raczej inspirowany tym portalem, który w ostatnim czasie towarzyszy mi bardzo często ;)
Co to jest blabla car?
Najkrócej rzecz ujmując jest to portal służący do umawiania się na przejazdy międzymiastowe z innymi ludźmi. Przykładowo – Antek jedzie sam z Poznania do Warszawy. Zamiast jechać w samotności, może ogłosić się na portalu i pokonać podróż z jedną, dwiema, lub trzema osobami. Jeśli jest singlem, wytrzepał wycieraczki, umył zęby i powiesił świeża choinkę zapachową to może nawet coś „wyrwie” podczas tej podróży.
Plusy: Antek poznaje nowych ludzi, może z nimi ciekawie pogadać, a na dodatek oszczędza bo pasażerowie dzielą się kosztami przejazdu. Od Antka zależy z jakiego miejsca w mieście wyjeżdża, więc nie traci czasu na zbieranie ludzi (chyba, że chce lub ocenia,że warto nadrobić kilka kilometrów dla obiecującego głosu lub zdjęcia profilowego).
Minusy: Antek może stracić trochę nerwów jeśli pasażer jest nawiedzonym entuzjastą jakiejś dziwnej religii i przykładowo jak Tom Cruise wierzy w międzygalaktycznego morsa lub zwyczajnie co stację benzynową chce się zatrzymywać na siku. I tyle! :)
Co zyskuje pasażer?
Często wygodę. Mówię to świadomie nawet po pokonaniu niektórych tras w pięcioosobowym samochodzie jako „ta która siedzi na środku bo jest najmniejsza” (w sumie to miłe,że mimo puchowej kurtki nadal ktoś uważa mnie za „małą” a nie polską wersję ludzika Michelin). Tak czy siak, niejednokrotnie wolę siedzieć jako „ta piąta” w średniej klasy samochodzie niż jechać 140km pociągiem na trasie Łódź – Warszawa. Czyli przez cztery godziny jechać przylepiona do szyby niczym konający glonojad, z zazdrością łypiący na mknące na drugim torze „pierdolino”.
Poza tym – czas- podobnie jak Antek – zyskuję podróż w której nie jestem anonimowa jak w pociągu, czy autobusie co dla mnie jest bardzo na plus gdyż lubię ludzi! Trudno nie odzywać się słowem kiedy dwoje ludzi łączy deska rozdzielcza. To zobowiązuje.
Jakie były moje obawy?
Ze trafię na: gwałciciela, zboczeńca, morderce, handlarza kobietami (że na A2 zamiast na Warszawę skręci na Poznań i obudzę się w burdelu pod Berlinem), nożownika, pierdzioszka z niestrawnością, Leszka-obleszka (z całym szacunkiem do wszystkich wspaniałych Leszków jakich znam), który będzie mnie (niby przypadkiem sięgając do schowka) macał po kolanie i rechotał z opowiedzianych przez siebie rubasznych żartów a la Karol Strasburger, kogoś kto będzie kiepskim kierowcą, aktualną dziewczynę któregoś z moich byłych ( o ranyy… to byłby kwas), długo, długooooooo nic……. bałam się, że nie przyjedzie i przez to spóźnię się na ważne spotkanie. Czy kierowca się czegoś boi? nie wiem, bo jeżdżę jako pasażer. Najważniejsze, że wszystkie moje wyssane z palca strachy okazały się mocno „na wyrost”.
Kogo spotkałam w BlaBla?
Pierwszy przejazd wzbudził paniczne poruszenie w całej mojej rodzinie. Pełna mobilizacja, łącznie ze zrobieniem zdjęcia tablicy rejestracyjnej przez zatroskaną rodzicielkę. Samochód jegomościa zajechał po mnie z wielkim wirażem, w środku dudniła znana wszystkim nuta „Miała matka syna, syna jedynego, chciała go wychować na Pana wielkiego.…” przeplatana z nerwowym pytaniem Pana prowadzącego „Mobilki, mobilki, jak tam dróżka na Stryków?. Przeżyłam, było fajnie, czasem nadal razem jeździmy mimo,że po kilku pierwszych kilometrach ślizgając się przy każdym zakręcie po skórzanych fotelach zastanawiałam się czy jestem w stanie łaski uświęcającej i który apostoł otwiera drzwi do nieba – głupio byłoby sie pomylić tak na wejściu (św. Piotr – just in case;).
Jechałam też z entuzjastą gier związanych z magią, dwiema przesympatycznymi dziewczynami, które przypomniały mi jak fajnie jest mieć siostrę, z młodym tatą, ze studentem MBA, ze studentem Politechniki, z pracownikiem banku, wielu ludzi, z którymi i poza samochodem chętnie bym sobie pogadała – otwartymi, podróżującymi, aktywnymi zawodowo (tez na plus, bo ja obecnie zasilam szeregi bezrobotnych;).
Najciekawszy był jednak Pan, w wieku mocno średnim wieku, który dwie godziny jazdy siedział w ciemnych okularach a twarz miał poturbowaną jakby go przetrzepał sam Muhammad Ali. Wzbudzał wyraźny niepokój kierowcy, dopiero w połowie trasy przyznał się, że postanowił odmienić swoje życie, rzucił pracę w korpo i zajmuje się medycyną estetyczną a w okularach siedzi bo część zabiegów przez miniony weekend testował…. na sobie.
Żarty na bok
Wsiadanie do samochodu obcej osoby zawsze wiąże się z jakimś ryzykiem. Oczywiście jest ono minimalizowane bo użytkownicy portalu wystawiają sobie oceny. Jednak zgodnie z zasadą „prepare for the worst, hope for the best” trzeba zachować szczególne środki ostrożności, np. nie wsiadać do auta kogoś kto wzbudza nasz niepokój, informować bliskich smsem „że wszystko ok” ale w głębi duszy liczyć, że któregoś dnia podjedzie Ryan Gossling i zapyta….
Szerokości!